Śniadanie do łóżka (2010)

Gdy powiedziałem mojemu koledze, że chce zobaczyć ten film usłyszałem w odpowiedzi, że wybieram ten film żeby go pojechać na EWTO. Nie ukrywam coś w tym było ^^. Widziałem wszystkie polskie komedie romantyczne naznaczone przez aktorów znanych z seriali, słabe fabuły i tony świecącego plastiku który wylewał się z ekranu ku uciesze zwykłych ludzi podświadomie marzących o takim świecie. Zaczęło się od „Nigdy w życiu”(10.11.2010 21.50 TVP2) które w perspektywie czasu muszę ocenić wysoko na tle kolejnych produkcji, które sprowadzały na dno mój wizerunek polskiego kina komediowo-romantycznego.

Promocja filmu „Śniadanie do łóżka” nie różniła się wiele od innych polskich populistycznych produkcji. Atak ze wszystkich stron, krótkie teasery rozbite miedzy reklamy na „Ślubach Panieńskich” generalnie okropnie. Do tego zaangażowanie P.Adamczyka który w tak intensywny sposób walczy z wizerunkiem papieża jaki przylgnął do niego po roli w „Karol, człowiek który został papieżem”, że aż rzygać się chce na sam jego widok. Wszystko to wywołało we mnie negatywne odczucia do tego filmu.

Poszedłem wiec na film. Film zaczyna się bez szaleństw scenami z wszystkim nam znanym T.Karolakiem który jest szefem kuchni w jednej z restauracji. W skutek pomyłki jednego z kucharzy zostaje zwolniony z pracy i wraca do domu gdzie jego narzeczona (I.Kuna) zabawia się w erotyczne igraszki z dobrze mówiącym po polsku obywatelem Francji. Może tyle fabuły, bo w dwóch następnych zdaniach mógłbym streścić cały trwający raptem 80minut seans.

Powiem wiec o tym co spowodowało, że nikomu nie odradzę tego filmu. Pierwszy uderzający fakt bardzo subiektywny to M.Socha na rowerze. Co ja poradzę, że mam słabość do kobiet na rowerze.


W większości filmów główni bohaterowie pracują w jakiś super korporacjach do których w ogóle nie uczęszczają, jeżdżą niewiadomo jakimi samochodami i w ogóle ‘życie jak w Madrycie’. Tutaj Karolak czyli filmowy Piotr wozi się … skuterem, a wywołana już filmowa Marta rowerem. Jedynie kolega Piotra Konrad (P.Adamczyk) wozi się kabrioletem. Przez znaczną część filmu widzimy bohaterów w pracy, co jak dla mnie jest zaletą filmu. Nie mieszkają w niewiadomo jakim luksusie i nie widać przepychu który towarzyszył innym tego typu filmom. Kiedy fabuła przyjemnie się rozwijała pojawił się M.Koterski. I tak jak miałem ogromne pretensje za umieszczenie go w filmie „Chrzest” tutaj sprawdził się super. Właśnie jego kwestia ‘Uśmiech … nie tylko nie uśmiech’ wywołała u mnie salwę śmiechu. Nawet zmieszany z błotem we wstępie tej recenzji P.Adamczyk  w tym filmie mi się podobał. Całość oglądało się sympatycznie. Równy poziom filmu nie prowokował mnie do zerkania na zegarek.  Nie można zarzucić fabule zbyt wiele infantylności. Postacie wydają mi się wiarygodne, wysoce prawdopodobne, że taki scenariusz mógłby zdarzyć się w moim otoczeniu – co dla mnie jest niesamowitym plusem, bo dość miałem bujania w chmurach i wodzenia niedoścignioną rzeczywistością.

Niestety nie mogę zamknąć tego sprawozdania z kino bytowania w tym miejscu. Film ma także minusy. Minusem, największym minusem jest Izabela Kuna. Proszę powiedzcie mi – czy Izabela Kuna naprawdę jest wcieleniem piękna? Ja nie chce tu komentować wyglądu aktorów, bo wiem, że to nie tędy droga, ale ta aktorka nie po raz pierwszy gra kobietę która z założenia powinna być pociągająca, a powiedzmy sobie szczerze – moim zdaniem nie jest. (Wybiegając nieco w przyszłość – podobnie Piotr Adamczyk w „Och Karol2” gra mężczyznę pożądanego przez piękne kobiety, a w ankiecie którą przeprowadziłem zaledwie 2 z 23 badanych kobiet uznały go przystojnym mężczyzną ). Kolejnym minusem, i muszę to napisać jako facet bez poczucia romantyzmu, jest sam finisz. Troszkę pojechano tu z możliwościami bohaterów no, ale wiem romantyzm i te sprawy. Fatalną kwestią w filmie jest product placement. Tak sztucznej tej formy promocji dawno nie widziałem. Nie mal jak pojawiające się plansze przed oczami zgromadoznej na sali widowni wyskakują marki produktów.

Reasumując: Film nie porywa. Film nie jest odkrywczy. Film może nie jest godny polecenia, ale jest to film niezły który zakochani pewnie zobaczą i nie będą mogli powiedzieć, że stracili czas. Wręcz przeciwnie dla widza który nie chce rozmyślać na temat fabuły tylko oddać się w ręce kolorowych kinowych obrazów film nadaje się znakomicie.

Teraz czekam na gromy skierowane w moją stronę, bo tak naprawdę nie przypuszczałem, że napiszę tak dobrą recenzje dużo pozytywów na temat polskiej komedii-romantycznej!